tom 01 - Banks Leanne - Krol z Chicago, Książki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Leanne Banks
Król z Chicago
PROLOG
„Wesołych świąt. Jesteś nowym władcą Altarii",
mogłaby powiedzieć matka Daniela.
Był styczeń. W Chicago, za oknami wysokiego apar-
tamentowca, w którym mieszkał Daniel Connelly, padał
śnieg. Syn próbował zrozumieć znaczenie słów matki.
Nie każdy mężczyzna w Ameryce był synem dawnej
księżniczki. Emma Rosemere Connelly zrzekła się ksią­
żęcego tytułu przed trzydziestu pięciu laty, wychodząc
za ojca Daniela. Syn zawsze zwracał się do niej zwy­
czajnie, per „mamo". Na zawsze jednak zachowała
w sobie królewski sposób bycia, wpojony jej, kiedy była
księżniczką Altarii. Nawet w tej chwili, przybita tragi­
czną wiadomością o śmierci najbliższych - ojca i brata,
którzy zginęli w wyniku wypadku jachtu - panowała
nad sobą. Siedziała sztywno obok męża na brązowej
skórzanej kanapie.
- Obawiam się, że musisz mi to powtórzyć, mamo
- odezwał się Daniel, zagłębiając się w ulubionym
fotelu.
Matka ujęła jego dłonie i pochyliła się naprzód,
patrząc synowi w oczy. Uśmiechnęła się smutno.
- Opowiadałam ci dużo o Altarii - przypomniała.
- Byłeś tam kilka razy.
6
Daniel przytaknął, przypominając sobie niewyraźne
obrazy z dzieciństwa.
- Pamiętam, że Altaria to piękna wyspa leżąca
niedaleko wybrzeża Wioch - odpowiedział. - Jest
tam wspaniała plaża. Ale jak mógłbym zostać nowym
władcą tego kraju?
- Prawo Altarii stanowi, że tron dziedziczą tylko
mężczyźni. Mój ojciec i brat nie żyją... - powtórzyła
Emma, ściskając mimowolnie ręce Daniela. Mąż po­
łożył dłonie na jej ramionach, żeby poczuła, iż ma
w nim oparcie. Grant Connelly dorobił się wielkiej
fortuny w przemyśle włókienniczym. Był opanowany
jak mało kto. - Mój brat miał tylko jedną córkę, Ca-
therine - ciągnęła Emma.
Danielowi przypomniały się plotki, jakie słyszał
o swoim wujku, księciu Marku.
- Nie chcę źle mówić o zmarłym - zaczął - ale,
czy jesteś pewna, że wujek Mark nie miał więcej
dzieci? Zdaje się, że przejął się na dobre swoją życio­
wą rolą księcia playboya...
Grant wydał nieartykułowany odgłos, coś pomię­
dzy kaszlnięciem a wybuchem śmiechu.
- Danielu! - skarciła go matka, robiąc kwaśną mi­
nę. - Mark miał swoje słabości, ale nigdy w życiu nie
pozostawiłby samemu sobie własnego dziecka. Jesteś
prawowitym następcą tronu Altarii.
Daniel miał już trzydzieści cztery lata i nigdy
w życiu nie wyobrażał sobie, że mógłby zostać kró­
lem małego państewka. Urodził się i wychował
w Chicago. Zawsze uważał za oczywiste, że przeżyje
7
życie w Ameryce. Popatrzył na ojca. Grant Connelly
odziedziczył po przodkach fabrykę tekstylną i prze­
kształcił ją w wielką korporację, notowaną na liście
pięciuset największych przedsiębiorstw w Stanach
Zjednoczonych. Biznes pasjonował go. Grant miał
talent do nieustannego rozwijania firmy i pomnażania
rodzinnego majątku.
Daniel nie odziedziczył tego po nim.
Owszem, odnosił sukcesy - w sportach, podczas
studiów; także i teraz, jako wiceprezes do spraw mar­
ketingu Connelly Corporation. Zawsze miał jednak
poczucie niedosytu. Chciał czegoś więcej, czegoś in­
nego. Czyżby tego?
Być królem?!
Podniósł wzrok i popatrzył na rodziców.
- Mam być królem?!
Ojciec pokiwał głową i powiedział:
- Masz cechy dobrego przywódcy. Jeśli tylko uwa­
żasz, że powinieneś zająć się kierowaniem państwem,
zrób to. To musi być twój dobrowolny wybór.
Matka znów ścisnęła dłoń Daniela. Spojrzała na
niego z dumą, która mieszała się z troską.
- Rozważ starannie swoją decyzję - poradziła. -
Mój ojciec pragnął dla Altarii wszystkiego, co najle­
psze. Założył Instytut Rosemere do badań nad zwal­
czaniem raka. Ta placówka to nie tylko wspaniałe
mauzoleum mojej matki. Dzięki niemu w Altarii pro­
wadzi się teraz nowoczesne badania naukowe. Kiero­
wanie państwem nie będzie łatwe. Kiedy raz się na to
zdecydujesz, odmieni to twoje życie na zawsze.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Erin Lawrence z niecierpliwością czekała na chwi­
lę, kiedy zobaczy materiał, nad którym ma zacząć
pracować. Jego wysokości może nie spodobać się, że
jest materiałem do opracowania, jednak taka była pra­
wda.
Erin poprawiła kapelusz i pokazała dokumenty
strażnikowi pilnującemu wysokiego apartamentowca,
gdzie mieszkał Daniel Connelly. Przyleciała wieczo­
rem, już po zapadnięciu zmroku. I tak na pierwszy
rzut oka widać było, jak bardzo Chicago różni się od
Altarii, do której była przy zwyczajona.
Kiedy wysiadła z windy i zadzwoniła do drzwi
mieszkania Connelly'ego, serce zabiło jej szybciej.
Wzięła głęboki oddech. Za chwilę pozna następcę
tronu Altarii, który wkrótce zostanie koronowany na
króla.
Rozległo się szczekanie psa. Po długim czasie
otworzył jej wysoki mężczyzna o zwichrzonych wło­
sach i intensywnie zielonych oczach. Był w samych
spodniach podkreślających kształt jego wąskich bio­
der. Miał muskularną klatkę piersiową.
- Dzwoniła pani? - spytał niedbale.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marbec.opx.pl