rozdział 5, booki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozdział 5
Spojrzałam na niego beznamiętnie.
­ Inny sposób na co?
­ Na uzdrowienie cię.
Zmarszczyłam brwi.
­ Nie będę musiała pić krwi?
­ Tak. Takie same właściwości jak krew mają również inne płyny w moim ciele, mam na myśli 
ślinę. ­ Powiedział, patrząc na niedowierzanie widoczne w moich oczach.
­ Jak chcesz to zrobić? Liżąc mnie po twarzy?
­ Jesteś piękna, Luz, ale ta blizna zostanie ci do końca życia. Pozwól sobie pomóc. ­ Dotyk jego 
palców na moim rannym policzku był ciepły i delikatny. 
Przygryzłam wargę, by jęk nie wydarł się z moich płuc. Sposób, w jaki na mnie patrzył 
sprawiał, że wewnątrz mojego ciała rozlewało się ciepło, że chciałam dać mu wszystko, co tylko 
chciał.   Nie   chciałam   do   końca  życia   nosić  tej   paskudnej   blizny   i   jeśli   Jude   mógł   sprawić  by 
zniknęła,   nie   robiąc   nic   bardziej...   intymnego,   niż  kilkakrotne   liźnięcie   mojej   twarzy,   może 
powinnam mu na to pozwolić?
­ Dobrze ­ wyszeptałam w końcu. ­ Ale tylko... proszę, bądź ostrożny.
­   Oczywiście.  ­  wydyszał.  ­   Nigdy bym  cię nie  skrzywdził.  Luz.  ­   W  tym  momencie  jego  usta 
dotknęły mojego policzka, ciepłe, mokre i niewiarygodnie delikatne. 
Zamknęłam oczy, ale nie byłam w stanie powstrzymać jęku, wydobywającego się z moich 
ust. Sposób w jaki całował mój policzek, lizał starannie każdą pojedyńczą linię pozostawioną przez 
srebrną sieć przypomniał mi, jak smakował soki wypływające z mojej kobiecości. Zacisnęłam palce 
na   jego   szerokich,   nagich   ramionach   i   poczułam   ciepłą,   satynowo   gładką  skórę  a   jego   zapach 
wypełnił moje nozdrza wonią egzotycznych przypraw. Mrowiący delikatnie policzek nie był w tej 
chwili tą częścią ciała, która pochłaniała moją uwagę. Między udami czułam wilgoć, nogi mi drżały 
a serce tłukło się o żebra dlatego,  że był tak  blisko, dotykał  mnie i smakował. Boże, jak ja go 
pragnęłam! 
­ Jesteś taka piękna. ­ Wymruczał, i w jakiś sposób jego usta znalazły drogę od mojego policzka do 
warg, na których zaczął składać pocałunki. 
Ze wstydem przyznaję, że oddałam pocałunek. Wszystko, co widziałam i wiedziałam o nim 
zniknęło jak śmieci w płomieniach. Wszystko, co czułam i widziałam to jego duże, twarde ciało 
przyciśnięte  do mojego,  jego skórę pod moimi  palcami,    jego  ręce  gładzące  moje  ciało,  prawie 
dotykające   moich   piersi.   Czubki   jego   kłów   dotykały   mojego   języka,   ale   mimo   intensywności 
pocałunku nie zadrasnął go do krwi. W tej chwili nie mogłam zbyt dużo o tym myśleć. 
W końcu odsunął się.
­   Jesteś  zdrowa.   ­   Mruknął,  śledząc   wzrokiem   mój   jeszcze   lekko   mrowiący   policzek.   ­   Nie  ma 
żadnego śladu. 
­ Dzi...dziękuję ci. ­ Ledwo mogłam wykrztusić.
­ Nie ma za co. ­ Jude pchnął mnie na ścianę, uwięził oczy swoim spojrzeniem, nie pozwalając 
odwrócić wzroku. ­ Chcę cię smakować. ­ Jego głos był niskim pomrukiem. ­  Chcę cię lizać i ssać, 
aż dojdziesz.
Czułam jak oddech uwiązł mi w gardle.
­ Ja... ja nie wiem, czy to dobry pomysł.
­ Pieprzyć dobrze pomysły. Chcę ciebie.
Po raz pierwszy usłyszałam przekleństwo z jego ust, ale to tylko bardziej mnie podnieciło.
­ D...dobrze, ale... ale żadnego gryzienia. 
­ Bez gryzienia – zgodził się. Ukląkł przede mną i zaczął zdejmować ze mnie dżinsy i bieliznę. To 
już  drugi   raz   tej   nocy,   kiedy   jakiś  mężczyzna   próbował   to   zrobić  i   poczułam   gdzieś  w   moim 
zmęczonym  umyśle,  że powinnam  być zdenerwowana i obawiać się powtórki. Ale okoliczności 
były   zupełnie   inne.   Tym   razem   nie   leżałam   twarzą  wciśniętą  w   brudny   beton,   myśląc   tylko   o 
jednym. Pomimo pożądania, Jude był bardzo łagodny. 
Zdjął ze mnie spodnie i majtki i kopnął je na bok razem z białymi tenisówkami, które tego 
dnia miałam na sobie. Potem, naga od pasa w dół, patrzyłam jak przytula twarz do mojego brzucha. 
­ Cudowny... twój zapach, Luz, jest cudowny. ­ Słowa były niemal jękiem. ­ Nawet nie zdajesz 
sobie sprawy, jak bardzo cię pragnę. Rozszerz nogi.
Drżąc, zrobiłam, co chciał, ale Jude nie był zadowolony. Zarzucił sobie jedną moją nogę na 
ramię, jednocześnie dociskając moje plecy do ściamy. Jego ogromne ręce spoczywały na moich 
pośladkach, utrzymując mnie w miejscu gdy wcisnął twarz pomiędzy moje uda. 
Jęknęłam   głośno   gdy   długim,   powolnym   liźnięciem   rozdzielił   fałdy   mojej   kobiecości 
prowadząc język aż po sam wzgórek. 
Jude spojrzał w górę a jego usta błyszczały od moich soków.
­ Czy robię ci krzywdę?
Potrząsnęłam głową.
­ Nie, ja tylko.... ja czuję się tak cudownie.
Jego oczy pociemniały.
­ Uwielbiam, kiedy jest ci dobrze. ­ Opuścił głowę by liznąć mnie znowu i kolejny raz. ­ Jesteś taka 
gorąca i mokra. Mógłbym dojść smakując ciebie. 
­   Boże,   oh,   Boże.   ­     Jęknęłam,   kiedy   zamknął   moją  kobiecość  w   swoich   ustach,   ssąc,   liżąc   i 
wciskając język w moje wnętrze w silnych, rytmicznych pchnięciach. Nie miałam pojęcia w jaki 
sposób powstrzymywał się od zadraśnięcia mnie kłami, czułam ich nacisk po obu stronach mojego 
najwrażliwszego punktu, ale w jakiś sposób zdołał uniknąć rozlewu krwi. Przeciwnie, te dwa małe 
punkty   bólu   zdawały   się  jedynie   zwiększać  moją  przyjemność  i   choć  to   dopiero   się  zaczęło, 
myślałam, że jestem w raju. 
Jude   chyba   też  to   poczuł,   bo   umieścił   moją  drugą  nogę  na   swoim   wolnym   ramieniu. 
Przycisnął mnie do ściany a jego ręce potrzymywały mnie gdy zassał mój najczulszy punkt w swoje 
usta i zataczając na nim koła, pieścił językiem, drażniąc coraz więcej i smakując coraz silniej, aż 
nie mogłam znieść nic więcej. 
­ Boże, Jude... błagam! ­ Schowałam dłonie w jego gęste, jasne włosy i bezwstydnie przycisnęłam 
jego   twarz   jeszcze   mocniej.   Czułam   się  tak   dobrze,   tak   cudownie.   Nigdy   nie   będę  miała   dość 
dotyku jego ust. I potem nadeszło, roztrzaskując mnie na miliony kawałeczków, gdy zabrał mnie 
tam, gdzie tak rozpaczliwie chciałam dojść. 
W tej chwili byłam zbyt roztrzęsiona by móc ustać na własnych nogach. Jude zrozumiał 
podpowiedź i wycofał się, gdy jeszcze drżałam od pieszczot jego języka. Opuścił moje mogi na 
swoje   biodra   i   zamknął   dookoła   talii.   Potem   podniósł   z   łatwością,   ruszył   w   kierunku   zielonej 
kanapy i usiadł ze mną na kolanach.
­   Luz,   ty   ledwie   oddychasz.   ­   Mruknął,   uśmiechając   się  do   mnie.   ­     A   myślałem,  że   to   mnie 
przypadła w udziale ciężka praca.
­ Ciężka praca, tak? ­ Uśmiechęłam się do niego. ­ Sugerujesz, że ważę za dużo? 
Roześmiał się. 
­ Jesteś lekka jak piórko. A taką pracę z przyjemnością wykonywałbym każdego dnia. 
­ No nie wiem. Chcesz mnie wykończyć.
Jude spojrzał na mnie uważnie.
­ Nie sądzę. Ale czas kiedy będę próbował będzie długi i baaaardzo przyjemny. ­ Pogładził moje 
włosy i przysunął moją twarz bliżej swojej. ­ Zamierzam znowu cię pocałować. Co o ty sądzisz? 
Zrozumiałam, że pytał mnie co myślę o pocałunku, ponieważ jego usta cały czas były mokre 
od   moich   soków.  Z   jakiegoś  powodu  ta   myśl   wydała   mi   się  bardzo   kusząca   i   skinęłam   głową, 
starając się nie wyglądać na zbyt chętną. 
­ W porządku. Nie przeszkadza mi to.
­   To   dobrze.   ­   Jude   objął   dłonią  mój   policzek   i   delikatnie   musnął   moje   usta   swoimi.   To   był 
pocałunek bardzo podobny do tych, jakimi obdarzał mnie wcześniej, z jedną małą różnicą. 
­ Boże. ­ Odepchnęłam się i spojrzałam na niego. ­  Mogę posmakować siebie na twoich ustach. 
Uśmiechnął się.
­ A nie mówiłem? Smakujesz wspaniale. 
Tym razem kiedy się pochylił i dotknął moich warg, oddałam pocałunek szukając swojego 
smaku na jego wargach i języku. Był dobry, słodko­ słony i nie mogłam uwierzyć jak wspaniale 
smakowały moje soki spijane z jego zmysłowych ust. 
Gdy   dokładnie   oczyściłam   jego   usta   i   szczękę  z   lepkiej   słodkości,   poczułam   jak   znowu 
rośnie we mnie pożądanie.
­ Więcej. ­ Wyszeptałam zachłannie. ­ Chcę więcej. 
­ Dam ci więcej. ­  Jedna z jego potężnych dłoni zniknęła pomiędzy moimi nogami i gdy spojrzałam 
w dół zobaczyłam, jak delikatnie głaszcze moją rozpaloną kobiecość, rozdzielając nabrzmiałe płatki 
by móc zanurzyć się we mnie i zebrać to, co wypływało ze mnie. Jęknęłam, gdy Jude wsunął we 
mnie dwa długie palce, po czym podniósł je na wysokość mojej twarzy i rozsmarował na moich 
ustach moją własną słodycz. 
Jęknęłam w ekstazie, gdy znowu mnie pocałował, po raz kolejny dzieląc się moim smakiem, 
co rozpaliło mnie tak, że nie mogłam złapać tchu. Boże, czy można dojść od samych pocałunków? 
Zaczęłam się poważnie zastanawiać. Nagle Jude złapał mnie za biodra i przyciągnął bliżej, tak że 
mogłam   poczuć  twardą  wypukłość  rozpierającą  jego   sprane   dżinsy.   Jego   nabrzmiały,   potężny 
członek  rozdzielał  fałdki  skrywające   wejście   do  mojego   ciała.  Znowu  byłam   prawie  na   granicy 
spełnienia, gdy łagodnie, ale zdecydowanie przyciągał mnie coraz bliżej i bliżej. Jęknęłam prosto w 
jego usta czując, ponownie jak ponownie zbliżam się do szczytu. 
Jude nie przestawał całować mnie nawet na chwilę. Tylko wzmacniał nacisk a jego biodra 
wykonywały w cudownym rytmie powolne, okrężne ruchy i wiedziałam, że gdyby nie dzieliły nas 
jego dżinsy, w tej chwili wypełniałby mnie całkowicie. 
­   Jude...  
Jude
. ­   Nie  mogłam  przestać  powtarzać jego  imienia   a on  zamykał   moje  usta  swoimi, 
ciagle poruszając się naprzeciw mnie. Potem zaprzestał pocałunków i przyciągnął mnie bliżej, tak, 
że stykaliśmy się czołami. 
­   Tak   jak   teraz.   ­   Wymruczał   ochryple.   ­   Patrz   mi   w   oczy,   kiedy   będziesz   szczytować.   Chcę 
widzieć, jak dochodzisz, Luz.
Spojrzałam w jego oczy, które co chwilę zmieniały kolor z zielonych na głęboką czerwień. 
Ale  byłam  już  zbyt  daleko  by się tym  martwić.  Znowu  znajdowałam   się na  granicy   spełnienia, 
czułam jak zalewa mnie ciepła fala rozkoszy, gdy po raz kolejny tej nocy Jude pchnął mnie poza 
krawędź. Ciężko dysząc opadłam w jego ramiona. 
Minęło trochę czasu nim złapałam oddech i spojrzałam na niego. Wpatrywał się we mnie z 
nieodgadnionym wyrazem twarzy. Uśmiechnął się, kiedy zauważył, że mu się przyglądam.
­ O czym myślisz?
­ Że jesteś cholernie kuszący. ­ Powiedziałam. ­ Powinnam wyrzucić cię wcześniej. 
­ Ale wtedy nie miałbym przyjemności zobaczyć, jak dochodzisz. 
­ A ja w ogóle bym nie doszła. ­ Gdy to mówiłam czerwień zalała mi policzki. ­ Przepraszam, ale 
uhmmm, jeszcze nie potrafię o tym mówić. 
­ Sądzę, że to dopiero połowa tej zabawy. ­ Jude pociągnął mnie do siebie i wyszeptał prosto w 
moje   ucho.   ­   Uwielbiam   smak   twojego   słodkiego   podniecenia,   Luz.   Gdybyś  mi   pozwoliła, 
mógłbym ją pieścić godzinami. 
­ Jesteś w tym całkiem dobry. ­ Ciągle zaczerwieniona odsunęłam się od niego. ­ Mam na myśli te 
brudne słówka. Ale całą resztę też. ­ Dodałam pośpiesznie, a moje policzki płonęły coraz bardziej. ­ 
To, uh... eee, do diabła. Zgaduję, że powinnam założyć spodnie.
Jude wygiął w łuk brwi.
­ Albo zdjąć koszulę. Jak wolisz.
­  Bardzo  śmieszne.   ­   Zaczęłam   ześlizgiwac  się  z  jego  kolan.  Gdy  zobaczyłam   ogromną,  mokrą 
plamę na jego dżinsach, poczułam całkowite upokorzenie. ­ O, Boże. Przepraszam. 
Wzrok Jude'a podążył za moim spojrzeniem.
­ Nie przepraszaj. Nie wszystko jest twoje.
­ Och, to znaczy....
­ Mmm – hmmm. ­ Kiwnął głową. ­ Obawiam się, że nie mogłem się powstrzymać, gdy tak kręciłaś 
się na moich kolanach...
­ Nie kręciłam się. ­ Sprzeciwiłam się. ­ Ja tylko... trochę się kołysałam. Naciskałeś na mnie.
­ I jak widzisz to sprawiło mi ogromną przyjemność. ­ Kiwnął głową w kierunku swoich dżinsów i 
roześmiał się. ­ Boże, zachowaliśmy się jak para napalonych nastolatków. To było jednocześnie 
śmieszne i gorące i śmiesznie gorące. 
Jude śmiał się razem ze mną, a niski pomruk wydobywający się z jego piersi sprawiał, że 
trzęsłam się na jego kolanach. To obopólne rozbawienie sprawiło, nawet bardziej niż orgazm, który 
mi ofiarował, że zbliżyłam się do niego. W tej chwili zrozumiałam że on nie jest potworem, nie 
mógłby nim być. Nikt z takim ciepłym śmiechem i czułym  dotykiem nie mógłby być inny, niż 
dobry. W końcu zaczęłam rozglądać się za swoimi spodniami. Zakładałam je celowo odwracając 
się tyłem do Jude'a. Kiedy zwróciłam twarz ku niemu, zobaczyłam, że stoi, całkowicie gotowy do 
wyjścia. 
­ Wychodzisz? Teraz? ­ Byłam zdziwiona.
Kiwnął głową.
­ Mam pewne sprawy do załatwienia. I zgaduję, że potrzebujesz spokoju.
­   Potrzebuję...   znaczy   potrzebowałam.   To   było   wcześniej.   Ale   myślałam...   ­   Wzruszyłam 
ramionami. ­ Myślałam, że będziesz chciał wymienić krew. No wiesz, po tym, co zrobiliśmy. 
Jude spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.
­ Powiedziałaś, że potrzebujesz czasu przed następną wymianą, by wszystko dokładnie przemyśleć, 
więc daję ci ten czas, Luz.
­ To... bardzo miłe z twojej strony. Masz dla mnie dużo cierpliwości. Nie mam doświadczenia z 
cierpliwymi facetami. Ci, z którymi miałam do czynienia, nie chcieli czekać. 
­ Wielu „facetów” jak ich nazywasz, to skończeni idioci. Ale nie daj się zwieść mojemu pozornemu 
dobru. Wszystko co robię, robię z egoizmu.
Zmarszczyłam brwi.
­ Z egoizmu? Ale jak?
­ Chcę ciebie, Luz. Całą. ­ Jego głos opadł na niższy ton. ­ Jestem samolubny i cierpliwy, by nic nie 
zniszczyło moich szans u ciebie. 
Oddech uwiązł mi w gardle.
­ Jude, ja nie jestem pewna, czy powinniśmy rozmawiać o długotrwałym związku. Mam na myśli 
to, że ty jesteś wampirem a ja wilkołakiem i jestem pewna, że moja rodzina...
­ Twoja rodzina jest dla ciebie ważna. ­ Powiedział, i to nie było pytanie. 
­ I tak i nie. Nie widuję ich zbyt często, bo jako Niezmienna zostałam wykluczona z życia watahy. 
Ale mój młodszy brat...
Uniósł brew.
­ Ten, który ostrzegał cię przede mną?
­ Tak. Ale tylko dlatego, że martwi się o mnie. I dlatego, że nie zna cię tak jak ja. 
Jude uśmiechnął się i uniósł mi brodę, by złożyć na wargach słodki, łagodny pocałunek, 
który odebrał mi oddech. 
­ Nikt nie zna mnie tak jak ty, Luz. ­ Wymruczał. ­ A teraz muszę iść. Muszę dokończyć sprawę, 
którą zacząłem. 
Zdałam sobie sprawę, że mówił o ciele leżącym garażu. To przytłumiło nasze pożegnanie, 
ale przypomniałam sobie, że zrobił to dla mnie. A jeśli chodzi o inne rzeczy, o których uprzedzał 
mnie Diego, to będę martwić się później. 
­   Dobrze.   ­   Owinęłam   piersi   ramionami,   gdy   kolejna   myśl   przyszła   mi   do   głowy.   ­   Czy...   czy 
myślisz, że ten kto wysłał tych dwóch, mógł wysłać kogoś jeszcze? ­ Ta myśl zmroziła mnie do 
kości, ale Jude przecząco potrząsnął głową. 
­ Nie martw się o to. Przyrzekam, że wszystkim się zajmę.
Nawet nie chciałam myśleć co zawierała jego wersja zajęcia się wszystkim. 
­ Ty... ty nie zamierzasz nikogo ani niczego zabić, prawda? 
W jego oczach rozbłysła czerwień.
­ Zrobię wszystko co konieczne, by zapewnić ci bezpieczeństwo.
­ Jude, błagam, nie chcę więcej przemocy z mojego powodu. Nie chcę mieć twoich czynów  na 
swoim sumieniu. 
­ Więc nie pytaj mnie o to. ­ westchnął. ­ Biorąc to, czego potrzebuję postaram się nie odbierać 
życia. Czy jesteś szczęśliwa?
­   Myślę,  że  tak.  ­   To  wyglądało   na  najlepszą  umowę jaką  mogłam  od  niego  uzyskać,  ale  i  tak 
czułam, że spotykam się z niebezpiecznym mężczyzną. Zaraz, a kiedy my się spotykaliśmy? Tak 
naprawdę nie wiedziałam co robiliśmy i w jaki sposób nasza biznesowa umowa przekształciła się w 
najlepszy i jedyny seks w moim życiu. 
­ Do widzenia, piękna. Zadzwoń, kiedy będziesz gotowa, by pozwolić mi napić się twojej krwi. 
Albo kiedy będziesz chciała moją. ­ Jude posłał mi uśmiech, który odkrywał więcej niż tylko czubki 
kłów i zniknął, poruszając się szybciej, niż nadążał mój wzrok.
 
Rodział tłumaczyła Jenny13
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marbec.opx.pl